"Jako mała dziewczynka panicznie bałam się włamywaczy. Pewnego razu ojciec, chcąc uspokoić mnie przed snem wytłumaczył mi, że w nas...

06:15:00 by Kamil Czajkowski
"Jako mała dziewczynka panicznie bałam się włamywaczy. Pewnego razu ojciec, chcąc uspokoić mnie przed snem wytłumaczył mi, że w naszym mieszkaniu zainstalowane są niezwykle bezpieczne drzwi antywłamaniowe i nic nam nie grozi. Można powiedzieć, że nawet poskutkowało. Od tamtej pory już raz na zawsze przestałam sie bać włamywaczy. Ogarnął mnie za to paniczny lęk przed deszczem meteorytów spadających na nasz dom, nagłą śmiercią rodziców i końcem świata."

Taki urywek klinicznego wywiadu omawianego na niedzielnych zajęciach psychologii rozwojowej wrócił dziś do mnie i zastanowił. Zawsze wydawało mi się, że aby skutecznie wypłoszyć strachy z szafy dziecięcego pokoju wystarczy tę szafę po prostu otworzyć. Zdobyć się na wzniosły akt bohaterstwa i uzbrojony w nocną lampkę w jednej a miękką poduszkę w drugiej dłoni, stawić czoła gnieżdżącej się w czeluściach wyobraźni kreaturze. Tymczasem okazuje się, że mieszkające w dziecięcych szafach strachy są bardziej uporczywe i natrętne niż by się mogło wydawać.



Zamiast posłusznie rozpłynąć się w swoim własnym nieistnieniu, te zupełnie bezczelnie wylewają się z szafy i oblepiają swoim kleistym lękiem wszystko dookoła. I tak lęk przed siedzącym uprzednio w szafie strachem staje się teraz lękiem przed strachem bliżej nieokreślonym. A bać się bliżej nieokreślonych strachów to znaczy bać się dosłownie wszystkiego. Trudno jest bać się wszystkiego. Próbujemy więc rozpaczliwie połapać tych uciekinierów z dziecięcych szaf. Nadajemy im nowe imiona, przyklejamy etykiety. Czasem przeraźliwe - jak "śmierć" i "koniec świata", czasem groteskowe - jak "żydzi i masoni rządzący światem", czasem czysto materialne - jak "kryzys" czy "bankructwo". Nie ważne jak zdefiniujemy to czego się boimy, tak czy inaczej strachy szaf dziecięcych muszą zostać złapane i zamknięte w nowej szafie. Bo widać tak to już jest, że miejsce stracha jest w szafie. I nie ma co się oburzać. Nie ma co zgrywać bohatera i z nocną lampką w dłoniach przeganiać biedne strachy w te i we w te. Nie uciekną. Znajdą sobie tylko nowa szafę - samotność, choroba, starość, teorie spiskowe, terroryści, opus dei, homoseksualiści. Człowiek zawsze będzie się czegoś bać, a jego strach musi mieć swoją szafę. Wydaje się to jakoś wpisane w ludzką naturę, przynajmniej tę po przygodzie z jabłkiem, wężem i nagością w ogrodzie. A skoro tak, to w takim razie może zamiast nadawać swoim strachom coraz to bardziej irracjonalne imiona warto się z tym swoim strachem po prostu zaprzyjaźnić. Odwiedzić go czasem w jego ciemnej szafie, pogłaskać po głowie i podrapać za uszkiem. Może strachy dają się jednak oswoić.     

0 komentarze:

Prześlij komentarz