Poloniusz: Cóż czytasz, mości książę ? Hamlet: Słowa, słowa, słowa... William Shakespeare „Hamlet”  Niewiele wiemy o tym jak dziecko, któ...

19:27:00 by Kamil Czajkowski
Poloniusz: Cóż czytasz, mości książę ?
Hamlet: Słowa, słowa, słowa...
William Shakespeare „Hamlet”


 Niewiele wiemy o tym jak dziecko, które nie zna jeszcze mowy, odbiera świat i w jaki sposób myśli o nim. Niewiedza ta wynika z faktu, że ten mały człowiek zwyczajnie nie jest w stanie swojego doświadczenia innym zakomunikować - opowiedzieć. Poza tym owo tajemnicze "przedwerbalne" doświadczenie świata objęte jest tak zwaną amnezją dziecięcą – czyli niemożliwością przypomnienia sobie najwcześniejszego okresu życia. Ta niemoc jest spowodowana, według niektórych badaczy, właśnie tym, że mały człowiek nie wykształcił mowy i nie jest w stanie za jej pomocą zapisać w pamięci swojego przeżycia. Tak czy inaczej po tym spowitym milczeniem niepamięci okresie doświadczamy już świata poprzez słowa – te które płyną do nas z innych ust, te wypowiadane przez nas i te w postaci znanych tylko tam myśli w naszej głowie. Otaczają nas słowa, nasze doświadczenie składa się ze słów, nasze relacje i rodziny zbudowane są ze słów. Wreszcie my sami jesteśmy słowami. To teza rozwinięta przez niezwykle ciekawy nurt psychologii narracyjnej. 

Dział psychologii zajmujący się różnicami indywidualnymi mówi o dwóch głównych konstruktach, za pomocą których można opisać to, kim jesteśmy jako jednostka i czym wyróżniamy się na tle innych jednostek. Są to temperament i osobowość.

Temperament mówi o pobudliwości naszego układu nerwowego, o dynamice przewodzenia impulsów elektrycznych w naszym mózgu, o naszych genach i chemicznych związkach przekazujących informacje z komórki do komórki. W swojej fizjologicznej i naukowej postaci wydaje się nam konstruktem martwym i odczłowieczonym. Badanie temperamentu skonfrontowane z  potocznym doświadczeniem siebie samego przez człowieka, rodzi jakąś wewnętrzną niezgodę. Trudno nam uznać, że ta biologiczna, naukowa, zimna charakterystyka jest w stanie adekwatnie opisać bogactwo tego czym jesteśmy – naszego indywidualnego doświadczenia bycia człowiekiem. Dociekania na temat temperamentu dobre są dla biologów krojących żaby w swych laboratoriach, lub fizjologów zamykających psy w klatkach i badających ich ślinotok na dźwięk dzwonka (swoją droga to właśnie nie kto inny jak Iwan Pawłow przyczynił się do rozwoju nauki o temperamencie). Intuicyjnie jednak nie zgadzamy się, by taki opis był wyczerpującym opisem bogactwa naszej osoby. 

To co psychologowie nazywają osobowością wydaje się przybliżać opis naszej osoby do prawdy o nas w nieco większym stopniu. Cechy charakteru – jak je potocznie nazywamy – kształtujące się w nas pod wpływem wychowania, interakcji z rówieśnikami, własnego kierowania naszym życiem wydają nam się zawierać więcej informacji na temat tego, kim jesteśmy. Nieśmiały, otwarty, lękliwy, poszukujący doświadczeń, ugodowy, łagodny, agresywny – setki przymiotników określających nas jako ludzi wydaje się być narzędziem wystarczającym do opisu bogactwa naszej osobowości. Tymczasem gdy podda się te przymiotniki statystycznej obróbce – czego dokonali badacze osobowości tacy jak Cattel czy Eysenck – okazuje się, że wyłoni się z nich kilka, lub w najlepszym wypadku kilkanaście, martwych i odczłowieczających czynników – takich jak ekstrawersja, introwersja, neurotyzm, czy psychotyzm. I znów po psychologicznej diagnozie naszej osobowości pozostaniemy z wewnętrznym niesmakiem, że to kim naprawdę jesteśmy, wymknęło się spod szkiełka i oka badacza. 

Aby temu zaradzić nurt narracyjny w psychologii wprowadził termin tożsamości narracyjnej – jako konstruktu opisującego to, czym jesteśmy w najbardziej indywidualnym, osobistym wymiarze. Nie ma już mowy o biologicznych terminach nazywających jedynie naszą fizjologię, czy statystycznych czynnikach uśredniających nasze zachowanie i przykładających je do miarki innych ludzi. Tożsamość narracyjna zbudowana jest z tego, co ludzie mówili i mówią do nas i o nas, co mówili i mówią o świcie i innych ludziach, co wreszcie my sami mówiliśmy i mówimy o nas, innych i świecie dookoła. System znaczeń i wartości nas otaczających został nam nadany przez ludzi za pomocą mowy i przyswojony bądź odrzucony przez nas samych może być jedynie tym samym narzędziem. Świat ponazywany jest naszym indywidualnym językiem i jako taki dopiero jest przedmiotem naszego doświadczenia.  Chcąc więc zrozumieć jak wygląda świat drugiego człowieka należy poznać ten język, wejść w przestrzeń jego znaczeń i wartości. Aby poznać człowieka będącego w ciągłym dialogu z innymi należy podjąć ten dialog. Nasza osoba to opowieść – niepowtarzalna, wielowątkowa i opowiadana wieloma głosami. Jedyny sposób by poznać człowieka w jego indywidualności to wysłuchać jego historii. Taki obraz nas samych wydaje się bardziej prawdziwy, choć wymyka się naukowemu poznaniu w jego nowoczesnym stechnicyzowanym i matematycznym ujęciu. Tego obrazu osoby nie da się dokładnie przyłożyć do miarki, wcisnąć w tabelki i zbadać pod mikroskopem. Ale taki chyba właśnie jest człowiek. 

 Aby sprostować: to nie tak, że świat nie istnieje obiektywnie i że tworzymy go i wymyślany jak opowiadanie. Nasze słowa nie mają mocy stwórczej. Pozostaje nam tylko nazywać to, co już zostało stworzone. Jednak nasze doświadczenie świata, relacji międzyludzkich, naszych myśli i emocji dostępne jest nam jedynie za pomocą języka. I w tym znaczeniu nasz świat składa się ze słów. W tym również znaczeniu tworzymy nasz świat naszymi słowami. Prawda o tym zobowiązuje do dbałości o wypowiadane słowa, o oceny i opinie. Nasze słowa kształtują nas, innych i świat wokoło. Musimy zatem dbać o to, co mówimy i jak mówimy. Słowa można wypowiadać łagodnie, odpowiedzialnie, pięknie, mądrze, można też je paplać pośpiesznie, bezmyślnie, agresywnie, nie biorąc za nie odpowiedzialności. To jakimi słowami się otaczamy ma wielki wpływ na kształt naszego świata i nas samych. Przerażająca w tym kontekście wydaje się wypowiedź Tadeusza Konwickeigo o współczesnym kryzysie słowa: „Nikt już nie panuje nad słowem. Słowa leją się z ust rozwrzeszczanych tłumów, z głośników radiowych i telewizyjnych, z milionów książek i gazet, z magnetofonów i adapterów, z wieców i kościołów, z nielegalnych druków i z kosmosu. Ogromne rzeki zatrutych słów płyną znikąd donikąd. Wielkie chmury martwych słów unoszą się do stratosfery. Niebotyczne góry kamienieją z żużlu spalonych słów. Słowo jest śmieciem. Słowo jest najtańszym opakowaniem plastikowym. Słowo jest kłopotliwym odpadkiem współczesnej cywilizacji.”(T. Konwicki "Kalendarz i klepsydra" 1989) 

„Na początku było Słowo, a Słowo było u Boga i Bogiem było Słowo” – poucza natchniona Księga - „A słowo stało się ciałem i zamieszkało między nami”. Wers ten ma  nie tylko znaczenie głęboko teologiczne, ale może także posłużyć do psychologicznej interpretacji tego o czym piszę. Słowo stało się ciałem to znaczy - stało się człowiekiem. Drugi człowiek jest słowem wypowiadanym przez ciebie, ty jesteś słowem wypowiadanym przez niego, a świat w którym żyjecie jest dialogiem między wami. "Reszta jest milczeniem."  

0 komentarze:

Prześlij komentarz