"Mam
do napisania esej pod tytułem "Jak wykorzystuję wiedzę psychologiczną w
mojej obecnej pracy" - zagadnęła mnie ostatnio koleżanka - pomóż mi, bo
ty jako psycholog znasz się na tych półkolach mózgu, na tych procentach
o mowie ciała i tonie głosu i na tych psychologicznych technikach
uśmiechu." Często jestem wywoływany w różnych sytuacjach do tłumaczenia,
obrony, czy wyjaśniania przed kimś psychologii w tej postaci, której
sam nigdy nie uprawiałem, a której wręcz nie znoszę i nie uznaję, by
zasługiwała na miano psychologii jako nauki. "Pop-psychologiczny" bełkot
jest wszechobecny, ale jednym z głównych jego siedlisk jest psychologia
organizacji i zarządzania, psychologia marketingu, biznesu, szkolenia
zawodowego czyli świat psychologii w korporacji. Postanowiłem więc
napisać dla niej ten esej, ale nieco inaczej.
W wielu współczesnych korporacjach, w tym w firmie w której pracuję psychologia obecna jest na każdym kroku. Pracownikowi proponuje się przy okazji wszelkich szkoleń i treningów najróżniejsze teorie psychologiczne, które mają poprawić jego wyniki sprzedażowe, ulepszyć techniki komunikacyjne, uzbroić w zdolności interpersonalne, uwydatnić motywację oraz zagwarantować wszechstronny rozwój. Tymczasem w konfrontacji z psychologią akademicką okazuje się w wiele z tych teorii, technik i twierdzeń jest całkowicie niepoparta rzetelną wiedzą psychologiczną. Jest to w znakomitej większości „pop-psychologia”, która ma za swoje źródła raczej poradniki kupione na dworcu kolejowym, niż naukową literaturę psychologiczną, popartą badaniami empirycznymi. Moja wiedza psychologiczna w pracy przydaje mi się więc przede wszystkim do utrzymania zdrowego dystansu wobec korporacyjnej „pop-psychologii” i rozeznania tego, co rozsądne i użyteczne od tego, co jest tylko zbiorem populistycznych ładnych twierdzeń, napędzających biznes poradników i szkoleń „quasi” psychologicznych w realiach korporacyjnych. Poniżej pragnę przedstawić kilka przykładów wiedzy „pop-psychologicznej” proponowanej mi w pracy, którą dzięki swojej wiedzy psychologicznej mogę zweryfikować i odrzucić.
Podstawowym psychologicznym banałem powtarzanym w
ramach niemalże każdego
szkolenia i treningu jest tzw. koło komunikacyjne, czyli wykres
przedstawiający procentowy udział poszczególnych kanałów w
całości komunikacji
międzyludzkiej. Według
niego treść wypowiedzi stanowi zaledwie 7% komunikatu. Pozostałe
38% to brzmienie głosu, a 55% to komunikacja niewerbalna. Rozumiem
założenie jakie przyświeca tym, którzy
jak mantrę powtarzają tę teorię. Ma
ona skłonić do większego zwracania uwagi na ton głosu i mowę
ciała w komunikacji z klientem oraz współpracownikami. Nie
rozumiem natomiast skąd wynika całkowity
brak zdrowego rozsądku wśród powtarzających ten banał. Za
każdym razem, gdy go słyszę chcę
poprosić jego
zwolenników by za pomocą
wyłącznie mowy ciała i mimiki przekazali mi taki
na przykład komunikat: „Boleję
nad tym, iż przychody na przyszły kwartał, nie osiągną
założonego w naszym
budżecie poziomu i martwię
się, że będzie trzeba zredukować wydatki związane z
zatrudnieniem pracowników o 10%”. Mój zdrowy rozsądek mówi mi,
że owszem mowa ciała i ton
wypowiedzi jest ważny, ale to
treść stanowiła od zawsze i będzie
stanowić zawsze podstawę
komunikatu. Gdyby było inaczej
moje obecne pisanie wypowiedzi w formie eseju, bez
tonu głosu i mowy ciała, byłoby przecież
niemożliwe. Tyle rozsądek. Moja wiedza
psychologiczna, będąca tematem
niniejszego eseju, natomiast mówi
mi, że powyższa teoria opisana przez Alberta Mehrabiana (1967) na
łamach Journal of Personality and Social Psychology w 1967 roku w
żadnym wypadku nie pozwala na wysnucie
powtarzanych
powszechnie wniosków o kole komunikacyjnym. Mehrabian badał
wyłącznie sztucznie wytworzoną
sytuację, w
której ludzie odbierali
komunikat sprzecznych
postaw i uczuć
wysyłany różnymi kanałami. Odbiorca otrzymujący dwa
sprzeczne
komunikaty
nieadekwatnych do siebie
postaw i uczuć
miał zdecydować, który z nich wydał mu się czytelniejszy.
Mehrabian w dwóch badaniach przebadał niewielką liczbę osób, były to wyłącznie kobiety.
Choć w
obu badaniach posługiwał się innymi
kanałami komunikacyjnymi (w pierwszym wykorzystał sprzeczną treść
i brzmienie, w drugim sprzeczną mimikę i brzmienie) uogólnił
wnioski z nich i
potraktował je
łącznie. Żaden współczesny poważny psycholog badacz nie oparłby
się na tak skonstruowanej metodologii.
Drugą równie powszechną psychologiczną
„prawdą” wykorzystywaną masowo
w korporacjach jest podział mózgu na emocjonalny i racjonalny.
Zwolennicy tej teorii powołują
się na teorię gadziego mózgu, czyli najbardziej pierwotnej
struktury mózgu instynktownej i nie podlegającej kontroli
racjonalności, która odpowiedzialna jest za emocje. Twórcą tej
teorii jest Paul MacLean i przedstawił ją 1950 roku. Ponieważ
neuropsychologia rozwija się niemalże tak prężnie jak
cybernetyka, można to porównać to kogoś, kto w rozmowie o
współczesnych komputerach powoływałby
się na
rozwiązania wykorzystywane w komputerach
z lat 80 Atarii czy Commodore. Współcześnie
dzięki neuroobrazowaniu PET i fMRI wiemy, że za emocje
odpowiedzialne są złożone struktury układu limbicznego, a także
w najwyższym stopniu racjonalnej kory przedczołowej (Kalat, 2006).
Takie nurty w psychologii jak chociażby terapia racjonalno-emotywna
Alberta Elisa (2008) REBT oraz badania nad jej skutecznością ponad
wszelką wątpliwość dowodzą, że emocje
powinny być racjonalne i nie wolno
ich traktować, jak ślepa
gadzią pierwotną siłę miotająca nas w nieprzewidywalnym
kierunku. Współczesne
relacje biznesowe, korporacyjne i rynkowe zwyczajnie boję emocji,
kultywują więc wiedzę o nich z zeszłego wieku, by podtrzymać
nieufność i dystans do tego, co zwyczajnie nie pasuje w kontekście
korporacyjnym.
Trzecią obiegową
prawdą
powtarzaną w psychologii organizacji, marketingu i tym podobnych
nurtach, jest niemalże
cudowne psychologiczne działanie uśmiechu.
Uśmiechają się sprzedawcy i klienci, uśmiechają partnerzy i
konkurenci. Psychologowie biznesu
radzą uśmiechać
się często i do każdego, argumentując, że niesie to ze sobą
wszystkie możliwe korzyści. Poprawia naszą atrakcyjność,
zwiększa szanse
na sukces, czyni bardziej wiarygodnymi. Tymczasem główny badacz
tego zagadnienia Paul Ekman (2002) udowodnił, że za mimiczną
ekspresję emocji odpowiedzialne, są mięśnie niepodlegającej
wolicjonalnej kontroli np. mięsień
okrężny oka. Innymi słowy nie możemy
napinać tych mięśni na życzenie. Aktywuje je wyłącznie
nasze realne, rozbawienie, radość i
szczęście.
Uśmiechając się bez przeżywania tych uczuć, lub przeżywając
skrajnie inne uczucia do deklarowanej radości, uśmiechamy się
sztucznie i oko obserwatora jest w stanie do łatwo zobaczyć. W ten
sposób sztuczny,
nieprawdziwy uśmiech raczej
nas irytuje niż skłania na przykład do zakupu i
zaufania. Niby każdy z nas ma takie
odczucie, że nie do końca ufa sztucznemu uśmiechowi, a
jednak wciąż powołując się na mądrą psychologię podtrzymujemy
kult sztucznego uśmiechu.
Przedstawione przeze mnie powyżej przykłady, to
jedynie mała namiastka „pop-psychologicznych” banałów obecnych
w psychologi szkoleń zawodowych, biznesu i organizacji. Nie
miały na celu wyczerpania tematu powszechności występowania
w biznesie, szkoleniach i korporacjach niepopartych dowodami
naukowymi psychologicznych teorii. Chciałem jedynie
zilustrować założony w temacie mój
sposób na wykorzystywanie wiedzy psychologicznej w moim życiu
zawodowym. Za niezwykle ważną
uważam działalność
takich instytucji
jak Stowarzyszenie Szkolenia Oparte
Na Dowodach oraz Klub Sceptyków Polskich, które wyszukują i
napiętnują nierzetelność wszechobecnej „pop-psychologii” i
popularyzują przekonanie, że psychologia to nauka a nie czary.
Osobiście uważam, że psychologię powinniśmy ograniczyć do
przestrzeni psychicznych zaburzeń i dysfunkcji, teorii wychowania i
rozwoju, oraz badań naukowych. Biznes, marketing oraz relacje z
klientami oraz współpracownikami w korporacjach mogą doskonale
obyć się bez psychologi,
byleby nie opuścił nas zdrowy rozsądek, szczerość i proste bycie
człowiekiem.
Bibliografia:
Mehrabian,
Albert; Wiener, Morton, Decoding of Inconsistent Communications,
Journal of Personality and Social Psychology 6 (1), 1967, s. 109–114
Kalat,
James (2006) Biologiczne podstawy zachowań, Wydawnictwo PWN
Ellis,
Albert (2008) Głębokie uzdrawianie
emocji. Kraków
Ekman,
Paul (2002) Natura Emocji, Gdańskie Wydawnictwo Psychologiczne
Szczęściarz z Pana, że Pana nauczono rozróżniać. Inni orzą na ugorze :). http://psycho-kit.pl/?p=6951
OdpowiedzUsuńI cieszę się, że wrócił Pan do pisania bloga, pozdrawiam
Ale ale! uśmiechając się możemy aktywować - "wdrukować" sobie pozytywne emocje ..a stąd już blisko do tego żeby nasze zmarszczki mimiczne wokół oczu też się poruszył :) Poza tym bardzo dobry tekst:)
OdpowiedzUsuńOwszem. Jest opisane takie zjawisko, że uśmiechając się możemy odczuć pozytywne emocje - zakładając, że nie przeżywamy w tym momencie bardzo negatywnych emocji. Efekt takiego wdrukowania jest subtelny i jeśli czujemy się silnie sfrustrowani, skrajnie źli i żywimy wielką niechęć do natrętnego klienta to uśmiechanie się do niego nie będzie w stanie zniwelować tych emocji i nadać im przeciwstawny znak.
UsuńJakość bloga, to przede wszystkim konkretne wpisy, artykuły i szczegółowe omawianie tematów. Tutaj mi się bardzo podoba podejście i poczucie estetyki.
OdpowiedzUsuńMój wnuk cierpiał na zaburzenia osobowości. Wielkopolski Instytut Psychoterapii (http://wip-poznan.pl/psychoterapia) zdołał mu pomóc!
OdpowiedzUsuńWielkopolski Instytut Psychoterapii http://wip-poznan.pl/psychoterapia pomógł wyleczyć mojego syna. Jestem im bardzo wdzięczny!
OdpowiedzUsuńGorąco zachęcam do wzięcia udziału w szkoleniach o charakterze psychoterapeutycznym, w Wielkopolskim Instytucie Psychoterapii.
OdpowiedzUsuńPsychologia to bardzo złożona nauka, na której zgłębianie można poświęcić wiele lat, a i tak wciąż należałoby poznawać ją na nowo. Dlatego ciężko nazwać się specjalistą po przeczytaniu mini poradnika zakupionego na dworcu i na tej podstawie głosić wielkie „psychologiczne prawdy” :) niemniej jednak warto znać przedstawione w powyższym wpisie pojęcia i z należytą powściągliwością umieć odnieść je do sytuacji w codziennym życiu i pracy :)
OdpowiedzUsuńKilka mocnych informacji popartych nazwiskami datami i teoriami naukowymi... Tylko że to sama wiedza akademicka i teoria... Stare przysłowie mówi "usłyszysz - zapomnisz, zobaczysz - zapamiętasz, przeżyjesz - zrozumiesz"... Czuję że tu Ktoś nie przeżył... W korpo jak i w codziennym życiu ważna jest skuteczność. Pewnych rzeczy da się nauczyć każdego "nie Swieci garnki lepią" ;). Poza tym to podstawowe zadanie aktorskie polega nie na tym by wykrzywiać usta w grymasie bólu czy uśmiechu tylko na tym by "obudzić w sobie" konkretny stan emocjonalny po którym pożądany grymas sam zawita na naszej twarzy :) w wiekszosci nie zgadzam się z treścią tego artu ale szacun za wiedzę za ostatnie zdanie i za przywołanie Ellisa (mój debeściak) moja przyjacielska porada: wiedza jest teraz czas "wejść z nia w życie"
OdpowiedzUsuńCiekawa krytyczna analiza! Pop-psychologia w miejscu pracy może być pomocna, ale też czasem prowadzić do uproszczeń i manipulacji. 📊
OdpowiedzUsuńhttps://wroclawpsychoterapia.com.pl/