Wymyśliłem ostatnio taką oto preambułę, którą poprzedzam wszelkie swoje wypowiedzi. Chcę być fair. „Następujące myśli powstały w chorym u...

04:28:00 by Kamil Czajkowski
Wymyśliłem ostatnio taką oto preambułę, którą poprzedzam wszelkie swoje wypowiedzi. Chcę być fair. „Następujące myśli powstały w chorym umyśle, w związku z czym uprasza się o niebranie ich poważnie”. Po angielsku ten personal disclaimer brzmi o wiele dostojniej. Coś jakby urzędowy stempel uprawniający do publicznej wypowiedzi: The following thoughts originated in a sick mind. Please do not take them seriously. Zwalnia to z wszelkiej odpowiedzialności za wypowiadane kwestie, jednak za wielką cenę. Od wariata daremnie oczekiwać jakiejkolwiek odpowiedzialności, ale przecież nikt go poważnie nie bierze. Zapytaj, dlaczego jednak mimo wszystko jeszcze się wypowiadam? Skoro wiem, że moje myśli są pozbawione jakiegokolwiek znaczenia... Nie umiem na to pytanie odpowiedzieć. Pisze się po to, żeby było napisane, jak mawiał Witkacy chyba.

Krzysztof Pachocki "Robinson"

Słowa powstałe w chorym umyśle przerażają i koją, bulwersują i fascynują,  gorszą i budują, budzą niesmak i zachwycają - a wszystko to jednocześnie. Gdy czyta się zapiski osób dotkniętych chorobą psychiczną, książki takie jak "Robinson" Krzysztofa Pachockiego czy "Obłęd" Jerzego Krzysztonia ma się ciarki na całym ciele. Rzeczywistość wzięta w nawias, którą widzi się w przejaskrawionych kolorach, i o której można mówić bez żadnych konsekwencji, jawi się jako ta najprzeraźliwiej rzeczywista, ta odarta z wszystkich pudrów i retuszów. Ilekroć wmyślam się w świat obłędu mam wrażenie, że dotknięci nim ludzie nazywają to, o czym ja boję się nawet pomyśleć. Wydaje mi się wtedy, że mają oni najgłębszy i najprawdziwszy wgląd w realną rzeczywistość, z którą nie można się zmierzyć inaczej niż właśnie popadając w chorobę psychiczną. Czasem pojawia się we mnie nieśmiała myśl, że to oni odważyli się spojrzeć na świat zdrowym spojrzeniem i dlatego zostali nazwani "świrami", a my wszyscy "normalni" patrząc na niego poprzez nasze lęki, uprzedzenia, nadzieje oraz tysiące innych filtrów - trwamy w obłędzie.  

1. Umysł bezbronny.

Umysł dotknięty chorobą zdaje się czasem być bezbronny wobec rzeczywistości, jakby zupełnie pozbawiony psychicznych mechanizmów obronnych. Jest wystawiony na  bezpośrednie najboleśniejsze oddziaływanie świata, niczym nieosłonięty. Zdrowy człowiek, by chronić swoją świadomość przed bolesnym oddziaływaniem rzeczywistości, zniekształca ją, stosując racjonalizacje, zaprzeczenia czy wypierając myśli. To takie samooszukiwanie się, które stosujemy wtedy, gdy nie chcemy znać prawdy. Gdzieś głęboko znamy ją wprawdzie, jednak korzystniej dla naszej świadomości jest nie mieć do niej dostępu.  W przypadku chorego umysłu jego zaprzeczenia, projekcje i wyparcia stają się na tyle sztywne i nieprzepuszczalne, że człowiek całkowicie traci rozeznanie w tym, co jest mechanizmem obronnym, a co nie. Samooszukiwanie staje się niemniej realne niż sama rzeczywistość. Umysł nie jest w stanie odróżnić jednego od drugiego. Staje odarty z wszelkich osłon, skazany na rzeczywistość zmieszaną z tym wszystkim co sam na nią rzutuje . Świat staje się wtedy taki, jakim boimy się, że mógłby się stać. Rzeczywistość przybiera postać naszych lęków nadziei, oczekiwać, i przekleństw. Umysł wylewa się do świata, a świat wlewa się do umysłu, bez żadnego sita i żadnej bariery. Aż  wreszcie realność staje się nie do zniesienia.

2. Umysł cierpiący.

Pamiętam, że pewien chory na schizofrenie człowiek, którego znałem, napisał list do swoich bliskich z prośbą, by odczytali go po jego śmierci. Pamiętam, gdy nad grobem padały te słowa. Było to jedno z najbardziej przejmujących wyznań, jakie kiedykolwiek słyszałem: "Wolałbym zamienić swoją chorobę na każdy ból fizyczny - pisał. - Nic tak nie boli jak to gdy tracisz kontakt z otaczającymi cię ludźmi, ze światem wokoło, aż wreszcie ze samym sobą. Samotność, gdy nie ma wokół ciebie nikogo, jest jeszcze do zniesienia. Samotność, gdy nie ma przy tobie ciebie samego, jest największym bólem." Cierpienie odziera ze złudzeń, odbarwia to co pokolorowane. To samotność osób chorych psychicznie sprawia, że ich wewnętrzny świat, w którym nie są w stanie spotkać się z nikim, rysuje się jako tak niezwykle boleśnie prawdziwy. Może każdy z nas ma głęboko w sobie ukrytą taką przestrzeń, na która nawet on sam patrzy z zewnątrz. Jądro samego siebie, w którym już nic nie ma. Nikt z nas o zdrowych zmysłach się tam nie zapuszcza, lecz gdy chory umysł opowiada nam o tym swoim głęboko skrywanym świecie, pełnym bolesnej samotności, z przerażeniem i fascynacją odkrywamy, że to także nasze doświadczenie.

3. Umysł niezależny.
 
Żyjemy w społeczeństwie, to co myślimy i mówimy pozostaje pod ciągłą obserwacją oraz podlega ciągłym wpływom i ocenom. Nie możemy myśleć, ani mówić bez oddziaływania na innych i nie podlegając oddziaływaniu tychże. Chory umysł wydaje się natomiast być całkowicie wyzwolony. Nie musi lękać się o aprobatę społeczną, ani liczyć się z wpływem, jaki wywrze na społeczeństwo. Myślę, że taka niezależność to skryte marzenie każdego z nas. Może to dlatego choroba psychiczna tak nas fascynuje. Nie wychwalam choroby psychicznej. Cierpienie z nią związane jest przeogromne i nikomu nie życzę takiego doświadczenia. Jest gdzieś we mnie jednak skryta fascynacja, której się wstydzę. Zachwyt, który miesza się z przerażeniem i współczuciem. Im więcej wnikam w świat psychopatologii tym częściej wracam do wiersza Janka Rybowicza z niejakim rozrzewnieniem.

Sam się kiedyś o tym przekonasz, przyjacielu
Jedyny nasz ratunek jest w obłędzie.


W śrubie, zajobie, pierdolcu i obłąkaniu.
Tylko tam, w tym, uwierz mi. To pewne.
Zobaczymy, co chcemy zobaczyć
Usłyszymy, co chcemy usłyszeć
Będziemy czuć to, co chcemy odczuwać
Przestanie istnieć czas,
Przestrzeń i grawitacja
Nie będzie żadnych zapachów, jak we śnie
Będą na pewno kolory,
Fantastyczne kolory wszechświata
I wieczności taka będzie nasza śmierć
 
Błogosławieni ubodzy duchem,
albowiem ich jest królestwo niebieskie
Błogosławieni szurnięci,
albowiem już tu na ziemi są w raju


"Jedyny Ratunek" Jan Rybowicz
 

1 komentarz:

  1. A czy ktokolwiek z nas jest tak naprawdę normalny? ;) Wydaje mi się, że nie.
    Ale to prawda, osoby chore widzą świat takim, jaki on jest. My, bardziej normalni niż oni(bo normalni też nie jesteśmy) tworzymy barierę ochronną. W umyśle stwarzamy sobie trochę naciąganą rzeczywistość.
    Co do mnie - mam w sobie sporo z umysłu niezależnego i staram się to rozwijać :) W dzisiejszych czasach nie można siedzieć z założonymi rękoma czy "klapkami" na oczach. Jednak znam osobę, której umysł jest całkowicie niezależny. Utrudnia mu to kontakty z innymi ludźmi.

    Pozdrawiam, będę zaglądać i czytać :)

    OdpowiedzUsuń