Załóżmy, że pewien fizjolog zajmujący się sportowcami stworzył unikatowy zestaw testów do badania kilku wybranych zdolności sportowych...

19:27:00 by Kamil Czajkowski
Załóżmy, że pewien fizjolog zajmujący się sportowcami stworzył unikatowy zestaw testów do badania kilku wybranych zdolności sportowych, dajmy na to: siły mięśni nóg przy skoku prostym, precyzyjności w rzucie piłką do celu, równowagi w kroczeniu po linie oraz szybkości w podrzucaniu i łapaniu ringo. Człowiek ten przeliczył wyniki osiągane przez badanych sportowców na wspólną skalę i nazwał ją inteligencją sportową. Przebadał wielu sportowców i stworzył tabelę uwzględniającą średnie wysokości współczynnika inteligencji sportowej odpowiednio dla danej liczby lat odbytego treningu. Odtąd każdy przebadany sportowiec mógł porównać swój wynik do średniego wyniku osiąganego przez sportowców mających tyle samo lat treningu co on. Świat sportu ogarnęło szaleństwo. Współczynnik ten nazwano ilorazem inteligencji sportowej (IS). Wszyscy chcieli badać swój IS. Sportowcy zaczęli porównywać się między sobą i utarła się powszechnie opinia, że ten kto ma lepszy współczynnik inteligencji sportowej jest lepszym sportowcem. Zaczęto pisać i sprzedawać masowo poradniki na temat tego jak poprawić swoja inteligencję sportową. Kluby piłkarskie, siatkarskie i koszykarskie zaczęły traktować współczynnik IS jako główny wyznacznik przydatności zawodnika przy jego rekrutacji do drużyny. Po kilku latach w całym tym szale tylko nieliczni pytali: czym w zasadzie jest współczynnik IS? Choć wszystkie dyscypliny sportowe w większym lub mniejszym stopniu wykorzystywały poniekąd zdolności zawierające się w tym współczynniku, to jednak nie było jednej dyscypliny wykorzystującej je wszystkie. Dało się owszem zaobserwować, że dobrzy sportowcy osiągali lepsze wyniki na skali IS, a słabsi osiągali słabsze, ale nie była to zależność ścisła i nie w każdym przypadku się potwierdzała. Co więcej wyższy współczynnik IS okazał się nie być wcale dobrym predyktorem lepszych wyników w żadnej konkretnej dyscyplinie sportu. W żadnych badaniach nie udało się wykazać, że współczynnik IS koreluje ściśle z sukcesami sportowymi, choć przy bardzo niskich jego wynikach można było mówić o niedorozwoju ruchowym w stopniu lekkim, średnim lub znacznym. Po latach w końcu sam rzeczony fizjolog zapytany czym w zasadzie jest stworzony przez niego współczynnik IS odpowiadał z uśmiechem: Inteligencja sportowa jest tym, co mierzą stworzone przeze mnie testy inteligencji sportowej. 
O ile konstrukt teoretyczny inteligencji, rozumianej jako zdolność umysłowa przejawiaja się w procesach rozumowania i wnioskowania (stworzony przez Spearmana czynnik G), jest powszechnie podzielanym przez psychologów różnic indywidualnych modelem, o tyle możliwości i sposób jego pomiaru od początku był i wciąż jest przedmiotem licznych kontrowersji. Ludzie bezsprzecznie różnią się między sobą  zdolnościami intelektualnymi w zakresie wnioskowania, przetwarzania informacji i rozumienia treści, tak jak sportowcy różnią się szybkością i jakością wykonania poszczególnych ćwiczeń, co do tego nikt nie ma wątpliwości. Czy jednak tworzenie baterii testów arbitralnie wybranych zdolności i wyliczanie na ich podstawie współczynnika, który niesie za sobą szerokie konsekwencje społeczne w zakresie selekcji ludzi na gorszych i lepszych i stygmatyzacji ich na całe życie jest działaniem uzasadnionym? Wątpliwości co do tego mam nie tylko ja, ale także cały szereg psychologów. Oto najczęściej pojawiające się w literaturze wątpliwości związane z badaniem ilorazu inteligencji (na podstawie Strelau, J. (1997) Inteligencja człowieka, Warszawa Wydawnictwo "Żak"):

  • Testy inteligencji badają jedynie aktualne możliwości intelektualne człowieka, a  nie jego potencjał. Mają zatem jedynie charakter diagnostyczny, a nie jak chcieliby ich zwolennicy prognostyczny. Używanie ich w celach prognostycznych jest zwyczajnie nieuzasadnione. 
  • Testy mierzą jedynie efekt czynności, nie ujawniając procesów myślowych stojących za tymi czynnościami. Problem polega na tym, że efekt tej samej czynności można osiągnąć przy wykorzystaniu bardzo różnych procesów poznawczych. Nigdy nie wiemy zatem co właściwie zmierzyliśmy.
  • Rozwój diagnostyki inteligencji nie idzie w parze z rozwojem teoretycznej nauki o rozumowaniu i procesach poznawczych. Od lat 80 masowo mierzymy inteligencję, choć w świetle najnowszych badań wykorzystujących neuroobrazowanie, wciąż nie wiemy czym jest inteligencja i na czym w zasadzie polega istota funkcjonowania ludzkich procesów poznawczych.
  • Testy inteligencji, pozostając pod wpływem czynników historycznych i społecznych są nieaktualne. Służący za główne narzędzie pomiaru inteligencji w Polsce test Wechslera WAIS-R zawiera w sobie pytania wręcz dziś śmieszne (Kim był Jan Kiepura?), a przedstawione w nim scenki, są w swojej archaicznej formie niezrozumiałe dla odbiorców.
  • Na osiągnięty w teście poziom inteligencji wpływa wiele czynników nieuwzględnionych przez badacza takich jak: poziom motywacji, doświadczenie i ogólny stan psychofizyczny.
  • Limit czasowy narzucony w badaniach inteligencji pogarsza wykonanie zadań u wielu osób. Tymczasem szybkość procesów poznawczych nie koresponduje zupełnie z ich wydajnością.
  • Zachowanie intelektualne w sztucznie stworzonych warunkach sytuacji testowej nie odpowiada normalnemu funkcjonowaniu człowieka w jego naturalnym środowisku życiowym. 
Powyższe argumenty powinny dać wiele do myślenia wszystkim zwolennikom posługiwania się pojęciem inteligencji i wykorzystywania współczynnika IQ w sytuacji selekcji, rekrutacji, diagnozy czy szkoleń zawodowych. Osobiście uważam, że pojęcie inteligencji jest kolejnych przykładem sytuacji, w której popyt na rynku psychologii użytkowej na praktyczne, łatwe, wygodne i aplikowalne do wielu sytuacji teorie, zwycięża nad rozwaga, krytyczną oceną i dystansem psychologa badacza i teoretyka.

Jeszcze dobitniej widać to na przykładzie konstruktów pochodnych od klasycznego ilorazu inteligencji, które po sukcesie tego ostatniego zaczęły mnożyć się na rynku usług psychologicznych, jak na przykład teoria Inteligencji wielorakiej Howarda Gardnera czy Inteligencja Emocjonalna Petera Saloveya i Johna Mayera. Ten ostatni konstrukt przypomina przywołaną przeze mnie we wstępie historyjkę o inteligencji sportowej. Choć wśród komponentów Inteligencji Emocjonalnej są zdolności i cechy wykorzystujące najróżniejsze mechanizmy, zależne od wielu różnych procesów psychicznych takich jak temperament (kierowanie emocjami), procesy poznawcze (rozumienie emocji), zdolności językowe (nazywanie emocji), funkcje wykonawcze (posługiwanie się emocjami), behawioralne efekty uczenia się (zachowania emocjonalne), kontekst społeczny (budowanie relacji) to wszystko zostało sprowadzone do wspólnego mianownika, zupełnie jak w przypadku różnorodnych i niczym niepowiazanych zdolności sportowych w opisanej powyżej Inteligencji Sportowej. Praktyka szkoleń, potrzeby rekrutacyjne, sytuacja selekcji społecznej, potrzeba ludzi by porównywać się ze sobą i by znaleźć panaceum na sukces sprzyjają jednak popularyzacji takich hybrydowych teorii. Popularyzacja zaś prowadzi do wypaczeń. Przyznali to sami twórcy konstruktu Inteligencji Emocjonalnej, gdy zobaczyli co stało się z ich teorią po rozsławieniu jej przez bestselerowe publikacje Daniela Golemana: "Obecnie często słyszy się naprawdę niezwykłe twierdzenia dotyczące Inteligencji Emocjonalnej - na przykład "Posiadanie wybitnych zdolności intelektualnych może sprawić, że człowiek będzie wspaniałym analitykiem finansowym lub znawcą prawa, ale wysoce rozwinięta Inteligencja Emocjonalna, czyni go kandydatem na dyrektora spółki lub błyskotliwym adwokatem." Wydawałoby się, że formułując koncepcję inteligencji emocjonalnej, odkryliśmy nie wiedząc o tym, panaceum dla poszczególnych jednostek i dla całego społeczeństwa." Twórcy koncepcji Inteligencji Emocjonalnej wyznają, że ich zamiarem było skupienie się na zbadaniu interakcji między działaniem procesów emocjonalnych, a funkcjonowaniem poznawczym oraz, że poszerzanie ich koncepcji o wymiar motywacyjny, społeczny, czy co gorsza przyrównywanie go do cechy charakteru i wymiaru temperamentu jest skrajnym wypaczeniem i nadużyciem (Salovey P.,i in (2005). Aktualne kierunki w badaniach nad inteligencją emocjonalą w: Lewis M., Haviland-Jones, J., Psychologia emocjij, Gdańskie Wydawnictwo Psychologiczne). Cóż badacze i teoretycy jedno, a obiegowa wiedza psychologiczna oraz pop-psychologia drugie. Wniosek jest taki, że trzeba bardzo ważyć słowa gdy mówi się lub słyszy o inteligencji, poznawczej, emocjonalnej czy sportowej.

0 komentarze:

Prześlij komentarz