„Nikt już nie panuje nad słowem. Słowa leją się z ust rozwrzeszczanych tłumów, z głośników radiowych i telewizyjnych, z milionów książek i ...

03:22:00 by Kamil Czajkowski
„Nikt już nie panuje nad słowem. Słowa leją się z ust rozwrzeszczanych tłumów, z głośników radiowych i telewizyjnych, z milionów książek i gazet, z magnetofonów i adapterów, z wieców i kościołów, z nielegalnych druków i z kosmosu. Ogromne rzeki zatrutych słów płyną znikąd donikąd. Wielkie chmury martwych słów unoszą się do stratosfery. Niebotyczne góry kamienieją z żużlu spalonych słów. Słowo jest śmieciem. Słowo jest najtańszym opakowaniem plastikowym. Słowo jest kłopotliwym odpadkiem współczesnej cywilizacji".
                                         Tadeusz Konwicki „Kalendarz i klepsydra.”

Czasami odnoszę niezwykle smutne wrażenie, że mianowicie wszystko zostało już dotąd powiedziane. Jakby przebrzmiało zupełnie echo każdego z tych dostojnych słów - pozawieszanych niegdyś przez ludzi w powietrzach historii na mównicach, ambonach, szubienicach, palach, płotach i krzyżach. Czasami odnoszę niezwykle smutne wrażenie, że słowo to dziś wyłącznie niemy relikt minionej bezpowrotnie epoki, po której w dodatku nikt nie tęskni. 


Wpisane w zakurzone kroniki ludzkich miłości i nie mniej płomiennych nienawiści, wysłużone słowo pokornie zajęło swoje dostojne miejsce obok starego binokla, odrapanego futerału na skrzypce i pożółkłych fotografii. I choć jak pisze Konwicki zewsząd zalewają nas dziś rwące rzeki słów, to świat zdaje mi się być spowity jakimś przejmującym milczeniem. Nawet nie milczeniem, to niewłaściwe słowo – milczenie może być piękne, płodne i przemawiać silniej niż same słowa. Świat współczesny zdaje mi się być dotknięty jakąś dysfunkcyjną niemową - swoistą postmodernistyczną afazją. Choć wydaje się to brzmieć jak paradoks, drugą stroną przesytu jest zawsze głód, a gdzieś z głębi przepełnienia zionie zawsze przerażająca pustka. A może słowo czeka los podobny do tego, który dotknął współczesne malarstwo. Skonało ono cicho w blasku neonów, ekranów LCD, plakatów, bilbordów, telewizji i internetu. To czarnowidztwo wiem, ale może podobny los spotka także piękno ludzkiej seksualności, która zginie kiedyś zduszona ciężarem pornografii i panseksualizmu. Może kolejna na czarnej liście będzie muzyka, która zostanie zagłuszona jazgotem kakofonicznych tonów popkultury. Chciałbym nie krakać czarnych scenariuszy, ale rokowania nie wydają się najlepsze. Wyjaławia nas wielość i różnorodność jaka stała się naszym udziałem. Przychodzi na myśl ciekawa teoria amerykańskiego psychologa Barrego Schwartza o paradoksie wyborów. Schwartz udowadnia dowodnie, że mnożące się i rozpościerające przed nami kusząco najróżniejsze możliwości wcale nie dają nam większej wolności, ani nie czynia nas szczęśliwszymi. Przeciwnie ostatecznie paraliżują zupełnie możliwość jakiegokolwiek wyboru. Sprawiają, że radość z wybranej  opcji tłumią skutecznie koszty utraconych alternatyw. (Link do wystąpienia Schwartza na konferencji TED zamieszczam poniżej). Podobnie multimedialna wszechdostępność słów, dźwięków i obrazów przekroczyła naszą ludzką zdolność percepcyjną. „Szum ogłusza, blask oślepia, a wstrząs paraliżuje. Festyn znaczeń kończy się bezsensem – gdy wszystko chce znaczyć, nie znaczy nic.” – pisze Bauman, a ja zaczytuję się w jego dramatycznie trafną diagnozę społeczną zawartą w "Dwóch szkicach o moralności ponowoczesnej". Dziś może bardziej niż kiedykolwiek potrzebny nam post oczu, uszu i języka, podobny do tego jaki zachowywali bizantyjscy ikonopisarze, chcący uchwycić w swoich obrazach blask trancscendencji. Trzeba dać odpocząć naszym zmysłom, bo inaczej czeka nas zmysłowe, emocjonalne i znaczeniowe otępienie.

Linki:

0 komentarze:

Prześlij komentarz