Bardzo często idąc po ulicy nucę sobie coś pod nosem. To chyba jest czynność w ogóle charakterystyczna dla chodzenia po ulicy i wspólna wie...

04:54:00 by Kamil Czajkowski
Bardzo często idąc po ulicy nucę sobie coś pod nosem. To chyba jest czynność w ogóle charakterystyczna dla chodzenia po ulicy i wspólna wielu ludziom. Czasem można przyłapać kogoś, w tramwaju czy na chodniku na nieznacznym, rytmicznym poruszaniu ustami i zdemaskować to, badź co bądź wstydliwe przezwyczajenie. Nie zważając jednak na zakłopotanie, na jakie może mnie to wystawić, śpiewam pod nosem w najlepsze, kiedy tylko jest to możliwe. Dziś na przykład cały dzień śpiewałem piosenkę "Czas" Lao Che. Jeden, zawarty w niej wers skłonił mnie do refleksji nad tym przedziwnym wymiarem naszego bycia w świecie, w którym jesteśmy zanurzeni, a o którym tak mało myślimy. "Bo ten który minął, do ciebie nie należał i ten który nadejdzie, także twój nie będzie."


Wszystko to co "przed chwilą" jest zimne jak chłód niewypowiedzianych w porę słów. Tchnie przy tym jakimś nieprzyjemnym zapachem - jakby zawiedzionych oczekiwań. Zapachem przypominającym stęchliznę rozkładających się powoli w niepamięci niezrealizowanych marzeń i planów. To co "przed chwilą" jest trupio blade, niczym puste białe ściany opuszczonego domu, w którym nikt już nigdy nie zamieszka. A jednak mimo wszystko dziwnie pociąga nas to, co "przed chwilą". Trzymamy się kurczowo tego, co o krok za nami. To nic, że boleśnie odczuwamy potem skrzywienie kręgów oglądającej się wiecznie za siebie głowy. Trwamy w tym zimnym, bladym, zatęchłym opuszczonym domu chwili minionej. Dlaczego? Może błędnie wydaje nam się ona ostoją? Och jak często się człowiekowi coś wydaje. Ciekawe, czy wydaje się także zwierzętom i czy pozaludzki świat ożywionej przyrody zna w ogóle kategorię "wydawania się", czy to cecha wyłącznie ludzka? Wydaje nam się także, że jedyną alternatywą dla tego co "przed chwilą" jest to co "za chwilę".
       Wszystko to co "za chwilę" jest gorącą, rozgrzaną wręcz do granic możliwości, namiętnością oczekiwania na to,co potencjalnie może nastąpić. Jest odurzającym, duszącym wprost, zapachem tysięcy możliwości, które rozpościerają się przed stopami, niczym ogród pełen różnokolorowych kwiatów. W przeciwieństwie do trupio bladego "przed chwilą, to co "za chwilę" jest rumiane, niczym policzki przed wykrztuszeniem niewypowiedzianych jeszcze nigdy przedtem słów.
        Trwamy więc zawieszeni między zimnym, bladym i zatęchłym  "przed chwilą", a tym parzącym, wstydliwie rumianym, odurzającym "za chwilę". Nerwowo zerkamy to za siebie, to przed siebie, zalęknieni w wiecznej obawie przed tym, co było, lub tym, co zaraz może się wydarzyć. A tymczasem dokładnie pod naszymi stopami, dokładnie w miejscy gdzie jesteśmy rozpościera się zapomniana  przestrzeń łagodnego, bezpiecznego i pięknego "tu i teraz".
        Tylko w przestrzeni "tu i teraz" znajdują się promienie słońca, które są w stanie nas dosięgnąć i ogrzać. Tylko tam możemy spotkać się z drugim człowiekiem. Tylko chwila obecna jest w stanie zaspokoić nasze: głód, pragnienie i pożądanie. Wmyślając się w ten moment, w którym jesteśmy właśnie zanurzeni łapiemy kontakt z życiem naprawdę. Wypuszczamy na chwilę z rąk kurczowo w nich ściskane niespełnienia przeszłości, przestajemy też wspinać się na palce i wyciągać ręce po nieuchwytne nadzieje przyszłości. Możemy rozluźnić nasze mięśnie i zwyczajnie dać życiu odpocząć. Odpocząć to znaczy ograniczyć cały rozległy świat, zarówno ten już przemierzony jak i ten jeszcze niezdobyty, do małego skrawka ziemi, który mamy aktualnie pod stopą. Uciszyć nieprzebrzmiałe w nas uczucia i przestać łapczywie nasłuchiwać tych jeszcze niewzbudzonych, a zadowolić się tym uczuciem, które gra w nas w tej chwili.
       Jest to doświadczenie mistyczne. Na takim bowiem wmyślaniu się w chwilę obecną polega właśnie kontemplacja. Okazuje się, że skrawek chwili obecnej jest zawsze niezwykle piękny - jakkolwiek czarne były chwile przeszłe i jakkolwiek mgliście zapowiadają się te przyszłe. Uczucie które jest w nas tu i teraz jest zawsze uczuciem zachwytu, trzeba je tylko oczyścić z zalegającego kurzu uczuć już wzbudzonych i tych wciąż oczekiwanych. Między warstwą bólu przeszłości i nadziei przyszłości jest zawsze zachwyt nad życiem, które właśnie trwa. Jedyną czynnością, która wypełnia przestrzeń między tym co już zrobiliśmy, a tym co dopiero zrobić mamy jest wdzięczność. Przemożna wdzięczność za świat, który dzieje się wokół nas.
       "Tu i teraz" jest przepełnione sensem, wdzięcznością i zachwytem. Jest boskim tchnieniem naszego człowieczeństwa. Jest spotkaniem z Bogiem. Warto od czasu do czasu wmysleć się w płynący czas. Wgryźć się w niego niczym w soczysty miąsz życia. Trwa to wyłącznie chwilę - jedną najmniejsza z możliwych jednostkę czasu. Można to zrobić wszędzie i zawsze, nie zakłóca to pracy, nie przerywa odpoczynku. Wystarczy wmyśleć sie w płynący czas, uchwycić swoje "tu i teraz". Początkowo może to wydawać się trudne, a nawet nieosiągalne. Zapewniam jednak, że w miarę praktyki dochodzi się do wprawy i staje się to banalnie proste. Można pomóc sobie zamykając oczy lub biorąc głęboki oddech. Takie dotknięcie życia w chwili obecnej, takie uświadomienie sobie swojego "tu i teraz", jest najcudowniejszym doświadczeniem jakie może nas spotkać. Jest odblaskiem wieczności, która nas czeka, a która jest właśnie niczym innym jak ciągłym i nieprzemijającym "tu i teraz".     



0 komentarze:

Prześlij komentarz